Twój koszyk jest obecnie pusty!
Większość tego typu produkcji to fantazje, ale wiele z nich bazuje na tym, co się dzieje w nauce, wszystkie natomiast poruszają kwestię rozszerzania, ulepszania, przekraczania granic ludzkiej sprawności. W świecie rzeczywistym od lat stosujemy rozwiązania, które mają minimalizować dyskomfort czy zwiększać możliwości – okulary, aparat słuchowy czy sztuczna noga to wszystko protezy nie dość sprawnych części oryginalnych (zmysłów, kończyn). Od pewnego czasu zestaw możliwości znacznie się poszerzył, a technologia nie tylko rozwija się w imponującym tempie, ale też potrafi… zajść nam za skórę. Dosłownie! Mam tu na myśli magnesy wszczepiane pod opuszki palców czy mikrochip zaszyty pod skórą, którym można płacić zbliżeniowo (sic!). I to wszystko jest już nie tylko osiąganiem „normalności”, dociąganiem do poziomu wyjściowego ludzkiego ciała, ale przekraczaniem tego, co ludzkie. Transhumanizmem.
U podstaw transhumanizmu leży brak zgody na stan ludzkiej kondycji, na jej naturalne ograniczenia. Ograniczenia wszelakie: od biologicznych (starzenie się, śmierć), przez psychiczne (lęki, depresje, choroby), aż po społeczne (wykluczenie, samotność, pęd korporacyjny). W 2010 roku grupa entuzjastów i entuzjastek transhumanizmu przygotowała manifest, w którym – już samym początku – możemy przeczytać: