Twój koszyk jest obecnie pusty!
Według ustaleń Bloomberga, Apple jest o krok od podpisania miliardowej umowy z Google, która zakłada, że nową wersję Siri będzie zasilał model Gemini. Wartość kontraktu to około 1 miliarda dolarów rocznie. Dla Apple to zastrzyk technologiczny, który ma pozwolić nadrobić lata opóźnień w AI – a dla Google, kolejny krok w umacnianiu swojej pozycji jako dostawcy kluczowej infrastruktury sztucznej inteligencji.
Gemini pod maską Siri
Nowa Siri ma zadebiutować wraz z kolejną aktualizacją iOS wiosną 2026 roku. Jej sercem będzie niestandardowy model Gemini o imponującej skali 1,2 biliona parametrów – prawie ośmiokrotnie większej niż w przypadku obecnych modeli Apple Intelligence. To właśnie ten silnik ma odpowiadać za najbardziej złożone funkcje asystenta: rozumienie kontekstu, streszczanie informacji, planowanie zadań czy prowadzenie wieloetapowych rozmów.
Wszystko to w formule, którą Apple określa jako hybrydową inteligencję: część procesów ma być wykonywana lokalnie, na urządzeniu użytkownika, a tylko te bardziej wymagające będą przekazywane do chmury – co ważne, do chmury Apple, a nie Google. Dane użytkowników pozostaną więc w ekosystemie firmy z Cupertino, w ramach infrastruktury Private Cloud Compute, stworzonej z myślą o maksymalnym poziomie prywatności.
Taktyczne partnerstwo czy kapitulacja?
Informacja o zbliżającym się porozumieniu wystarczyła, by akcje obu firm poszły w górę – Alphabet o 3,2%, a Apple o niespełna 1%. Jednak obie spółki konsekwentnie odmawiają komentarza, a Apple nie zamierza eksponować udziału Google w swoich komunikatach. W odróżnieniu od umowy dotyczącej wyszukiwarki w Safari (wartej dziś około 20 mld dolarów rocznie), tym razem Google ma pozostać w tle – bez logotypów, nazw i marketingowej ekspozycji.
Z zewnątrz może to wyglądać jak porażka giganta, który dotąd chwalił się niezależnością. Może to być jednak strategiczny manewr obliczony na czas. Apple traktuje współpracę z Google jako rozwiązanie tymczasowe, które ma pozwolić przetrwać, zanim własny model AI osiągnie dojrzałość produkcyjną.
Dla Apple to jednak sytuacja dość niezręczna – firma od lat buduje wizerunek twórcy rozwiązań „swoich, lepszych, bezpiecznych”. Teraz będzie korzystać z modelu konkurenta, który napędza również produkty największego rywala – Samsunga. Z drugiej strony ta decyzja może być najrozsądniejszym ruchem strategicznym od lat: zamiast ślepo brnąć we własne badania i ryzykować kolejne opóźnienia, Apple kupuje sobie czas i możliwość dania użytkownikom doznań wynikających z możliwości sprawdzonej i jednej z najlepszych technologii AI na rynku
Dla Google to natomiast szansa, by – mimo działania „pod przykryciem” – ugruntować dominację swojego ekosystemu AI w globalnym łańcuchu dostaw technologii. Gemini ma dziś być nie tylko modelem, ale też fundamentem usług – od Androida, przez Chromebooki, po serwery w chmurze. Jeśli dodać do tego Siri, Google stanie się de facto dostawcą sztucznej inteligencji dla większości urządzeń na rynku konsumenckim.
Co to oznacza dla użytkowników?
Nowa Siri ma być nie tylko bardziej „inteligentna”, ale i bardziej osobista – rozumieć kontekst rozmowy, pamiętać wcześniejsze polecenia, planować zadania w kalendarzu i komunikować się między aplikacjami. W praktyce – ma przypominać to, co już dziś potrafią ChatGPT-5 czy Gemini 2, ale w typowo „applowskiej” oprawie: bez widocznych marek z zewnątrz i z naciskiem na prywatność.
Czy Apple straci na tej współpracy część swojego DNA? Niekoniecznie. Raczej po raz pierwszy od dawna pokazuje, że potrafi działać pragmatycznie. To może okazać się przełomowym strategicznie ruchem w czasie, gdy sztuczna inteligencja staje się de facto nowym systemem operacyjnym. A taka elastyczność – a nie źle rozumiana duma – może zadecydować o tym, kto przetrwa.





